niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 4

*Oczami Catii*

Kołysaliśmy się w rytmie piosenki Ed'a Sheerana - "Afire love". Bardzo lubiłam tą piosenkę. Kojarzyła mi się z pewnym wydarzeniem z przeszłości. Do oczu napłynęły mi łzy i odruchowo mocniej się przytuliłam do Chilijczyka, wdychając jego perfumy. Czułam dreszcze, gdy przejeżdżał dłonią po moich plecach.
-Trzęsiesz się- wyszeptał mi do ucha- zimno Ci?
-Nie- odpowiedziałam równie cicho. Piosenka dobiegła końca a Sanchez niechętnie mnie od siebie odsunął. Spojrzał mi w oczy a na jego twarzy zawitało zmartwienie.
-Coś się stało?- zaniepokoił się.
-Smutne wspomnienia- spróbowałam się uśmiechnąć ale zamiast tego wyszedł mi grymas.
-Jeśli chcesz...-zaczął ale między nas wepchnął się rozbawiony Dani.
-Jesteście trzeźwi- stwierdził niezbyt inteligentnie- tak więc odprawicie tą dwójkę do ich domów- wskazał na totalnie zalanych Adriano i Rafinhe. Raczej zalanego Adriano, Rafinha w miarę dobrze się trzymał. Alves za to nie czekając na jakiekolwiek sprzeciwy ruszył w swoją stronę, yh... cały Dani.
-Ja biorę młodszego Alcantarę- odparłam ruszając w kierunku Rafaela. Poczułam pociągnięcie i momentalnie wylądowałam w ramionach Alexisa.
-Nie skarbie, razem i odstawimy do ich domów. Jestem samochodem- dodał widząc moją minę.  Sanchez wpakował Brazylijczyków do jego auta i ruszył w wskazanym przeze mnie kierunku.

*Oczami Nicole*
Wybiegłam na zewnątrz, moim ciałem owładnęły dreszcze, wywołane przez narastający chłód i złość. Usiadłam na schodkach podciągając kolana pod brodę, nie próbowałam nawet powstrzymywać łez. Tak, byłam zazdrosna, ale czy to coś złego? Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Zostaw mnie.- nie musiałam nawet otwierać oczu, on zawsze był przy mnie.- Proszę...- dodałam czując ukłucie winy spowodowane oschłym tonem.
-Wiesz, że tego nie zrobię- wyszeptał obejmując mnie ramieniem.
-Leo... proszę, idź już.- wydukałam, zaciskając oczy. Usłyszałam jak wstaje z ciężkim westchnieniem. Zbliżył się do mnie i pocałował w czubek głowy, po chwili zostałam zupełnie sama, jednak nie na długo.
-Nel?- od razu domyśliłam, się, że to Neymar. Tylko on miał prawo, się tak do mnie zwracać. Moja wcześniej nie odczuwalna złość, wezbrała na sile na tyle mocno, że odważyłam się na niego spojrzeć.
-Czego?- warknęłam. Nawet  nie próbowałam być dla niego miła. Na jego twarzy odmalował się szok.
-Co się stało?- zapytał niepewnie.
-Nic- westchnęłam wypinając dolną wargę do przodu. Chłopak zbliżył się do mnie łapiąc za rękę, którą natychmiast wyrwałam.
-Nie dotykaj mnie- rzuciłam mu zabójcze spojrzenie. Jednak on, nawet się nie zdenerwował. Patrzył na mnie z troską i współczuciem.
-Nel..- zaczął.
-Mam na imię Nicole.- syknęłam, nie patrząc w jego stronę. Przegięłam.
-O co Ci chodzi?!- krzyknął odsuwając się ode mnie. Przeczesał włosy palcami. Coś we mnie pękło, teraz nie obchodziło mnie to, że widział jak płaczę.
-O Ciebie mi chodzi!- wrzasnęłam chowając twarz w dłoniach. Miałam wrażenie jakby ktoś wymierzył mi policzek. Ney prawie natychmiast podbiegł do mnie obejmując mnie ramionami. Próbowałam go odepchnąć. Czułam jak całuje mnie w czoło.
-Spokojnie- wyszeptał w moje włosy.
-Jesteś okropny! Jak możesz tak robić! Co ja Ci takiego zrobiłam?! Przecież ty wiedziałeś!- krzyczałam, nadal przytulona do chłopaka. Po chwili, poczułam coś mokrego na swoim policzku. Płakał. Natychmiast pożałowałam każdego wypowiedzianego słowa. Wyrwałam się  jego uścisku, i sama go objęłam wplątując rękę w jego włosy. -Przepraszam..- załkałam- przepraszam.

*Oczami Catii*

-Jesteśmy na miejscu- wydyszałam, stając przed drzwiami prowadzącymi do domu Rafy. Z trudem przekręciłam metalowy kluczyk.
-Ale to e może be mój dom.- wybełkotał kierując się w stronę salonu - Tu był czerwony dywan. Tu był ten czerwony dywan!- popatrzyłam na niego z niedowierzaniem, jak można się aż tak upić? Usiadłam koło niego ze szklanką wody w ręku.
-Masz, napij się.- wręczyłam mu szklankę, jednak, jak można się było tego spodziewać prawie natychmiast spadła na podłogę
-idiota...- kiedy podniosłam się ze szklanką w ręku, moja twarz napotkała usta chłopaka.
-Co ty robisz!- krzyknęłam odsuwając się gwałtownie, on jednak nie dał za wygraną. Gwałtownie złapał mnie i przyciągną do siebie. Pachniał alkoholem. Próbowałam go odepchnąć od siebie, jednak był za silny. Złapał mnie za ramiona, zdecydowanie za mocno.
-Zostaw ją!- usłyszałam krzyk z końca pokoju, po chwili Brazylijczyk, został siłą odepchnięty ode mnie. Zerwałam się z kanapy.
-Alexis!- wrzasnęłam, gdy pięść chłopaka, wylądowała prosto na brodzie Rafaela. Chłopak niemal od razu padł na ziemię.
-Więcej nie puszczę Cię do niego samej- westchną, i po chwili mnie przytulił.

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 3

*Oczami Catii*


Właśnie omawiałam z Nicole szczegóły dotyczące strategii gry naszego następnego meczu, gdy do siadła się do nas pewna 37-letnia blondynka
-Shakira!- zawołałyśmy równo razem z siostrą witając dziewczynę.
-Hej dziewczyny!- powitała nas typowym dla siebie promiennym uśmiechem.- Przyszłam porozmawiać z wami na temat dzisiejszej imprezy.
-Ja chyba nie idę- wypaliłam, wymyślając w głowie miliony wymówek.
-A to czemu?- spytała piorunując mnie wzrokiem. Co miałam jej powiedzieć? Że nie mam ochoty widzieć Alexisa? To zdecydowanie nie był najlepszy pomysł.
-Po prostu kiepsko się czuję- prawie wyszeptałam, starając się dopasować swój ton do zaistniałej sytuacji.
-Dobra, i tak wiem, że tylko marzysz o tym, żeby pewien przystojny piłkarz imieniem Alexis zaprosił Cię do tańca- wypowiadając każde słowo, poruszała brwiami, za wszelką cenę chciała udowodnić mi, jak żałośnie się zachowałam próbując ją oszukać.
-Wcale nie!- krzyknęłam zrywając się  z miejsca, co tylko potwierdziło moją przyjaciółkę w swoim przekonaniu.
-Mhm... Przecież on jest taaaaaki przystojny- zaśmiała się naśladując mój głos, a ja po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Czyli przyjdziesz?
-Przemyśle to- powiedziałam oschle.
-Tak, tak i specjalnie dla niego jeszcze się wystroisz.- zachichotała wstając z zajmowanego przez siebie miejsca i zmierzwiła mi włosy. Spiorunowałam ją wzrokiem i odeszłam w przeciwnym kierunku, rozmyślając nad powodem mojej niechęci do dzisiejszej imprezy.

*Oczami Sary*
Muzyka rozbrzmiewała mi w uszach, a alkohol powoli uderzał do głowy. Stojąc przy barze obserwowałam tańczących ludzi i muszę stwierdzić, że nie każdy powinien to robić. W pewnym momencie moją uwagę przykuła osoba stojąca w rogu sali, wyglądała jakby była czymś przygnębiona.
-Hej- zawołam starając się przekrzyczeć muzykę i rozmowy innych ludzi.
-Cześć- Ney uśmiechnął się, odsłaniając przy tym dwa rzędy równych, śnieżnobiałych zębów. Przyglądałam się mojemu rozmówcy, zastanawiałam się jakim cudem, tak zabójczo przystojny chłopak może w ogóle mieć jakieś problemy.
-Coś się stało?- spytałam na tyle cicho, żeby mieć pewność, że tylko on mnie usłyszy. W odpowiedzi jedynie, ledwie zauważalnie pokręcił głową wbijając wzrok w podłogę.
-Chyba widzę- szepnęłam kładąc mu rękę na ramieniu. Wreszcie na mnie spojrzał...
-Zatańczymy?- spytał, szybko zmieniając temat.
-Pewnie- powiedziałam wyciągając go na parkiet.

*Oczami Catii*

 Siedziałam naprzeciwko mojej przyjaciółki  na wąskiej czerwonej kanapie przy jednym ze stolików, popijając powoli zimny napój. Od początku obserwowałam przybyłych na imprezę gości. Przed oczami przemykały mi doskonale znane twarze. W pewnym momencie obok Shaki przycupnął podpity już Gerard, który po ucałowaniu swojej wybranki zwrócił się do mnie.
-A panienka co tak się rozgląda- zachichotał chwytając za drinka blondynki, jednak ta zwinnie go wyrwała.  Pique ułożył ze swoich ust dziubek przekręcając go raz w lewo raz w prawo zupełnie jakby się zastanawiał ale, czy pijany Geri potrafi myśleć? Czy ten Hiszpan w ogóle potrafi myśleć?
-Obserwuję- westchnęłam.
-Szuka Sancheza- szepnęła teatralnie Kolumbijka za co została spiorunowana przeze mnie wzrokiem.
-Nie szukam go- odburknęłam.
-Tak?- dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie.
-On przecież tam stoi- Pique wskazał ręką w kierunku baru a mnie zamurowało. Rzeczywiście był tam. Rozmawiał z Danim. Po chwili on się spojrzał na mnie a ja speszona odwróciłam wzrok z powrotem na parkę przede mną. Udałam, że interesuję mnie Gerard, który ostatecznie dobrał się drinka Shakiry. Dziewczyna machnęła na to ręką po czym zwróciła się do mnie
-To jak? "Nie interesuje mnie Alexis"- powtórzyła moje słowa śmiejąc się przy tym, na co ja tylko przewróciłam oczami. Czułam na sobie wzrok chłopaka siedzącego naprzeciwko. Patrzył na mnie z miną zbitego psa. Pokręciłam głową z uśmiechem i podsunęłam mu pod nos mojego drinka za co ten obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
-Wygrałam- pisnęła uradowana Kolumbijka klaszcząc rękoma.
-Widzę, że tu się tworzą jakieś kompletnie nielegalne zakłady- usłyszałam śmiech Puyola.
-Boże święty Carles przestraszyłeś mnie- zerwałam się z miejsca i przytuliłam Hiszpana.
-Noo...myślała, że to Alexis- zaśmiał się Pique.
-Gerard!- upomniałam chłopaka- a ja ci dałam drinka- oburzyłam się a ten wzniósł ręce do nieba.
-Chodzi o Sancheza?- zapytał  były zawodnik blaugrany .
-Co to za obgadywanie mojego przyjaciela- usłyszeliśmy głos Daniego, który ledwo co doszedł do stolika i zajął moje wcześniejsze miejsce. Obok mnie stanął chłopak, którego najmniej chciałam teraz widzieć.
-Cześć- uśmiechnął się do mnie, co sprawiło, że zrobiło mi się gorąco.
-To my nie będziemy przeszkadzać- powiedziała Shakira klepiąc swojego partnera po ramieniu a Puyi praktycznie siłą zaciągnął Alvesa do innego stolika.
-Przepraszam nie wiem o co im chodzi- lekko się zmieszałam.
-Przynajmniej mamy okazję pogadać- po  raz kolejny się wyszczerzył- ale może na początek zatańczymy?- skinęłam głową i ruszyliśmy na parkiet.


*Oczami Nicole*
W moich uszach rozbrzmiewała dobrze znana mi piosenka, jednak nie mogłam przypomnieć sobie, kto ją wykonuje i jaki nosi tytuł, aktualnie skupiona byłam, żeby nie zgubić rytmu.
-Luis- zaśmiałam się, kiedy chłopak po raz kolejny nadepnął na moja stopę- Jednak za dużo wypiłeś- powiedziałam delikatnie się  od niego odsuwając.
-Wydaje Ci się- wybełkotał stawiając nieudolne kroki w moją stronę. Kiedy mu się to udało, nadludzką siłą posadziłam go na jednej z kanap.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił-  wydukał, ściskając mnie mocniej za rękę.
-Pewnie nic- uśmiechnęłam się do niego, zostawiając go, na pastwę Xaviego, który zmierzał w jego stronę z dwiema szklankami pełnymi jaskraworóżowego płynu.
-Jesteś okropny- szepnęłam do przyjaciela mijając go. Na co tylko wyszczerzył zęby i podał napastnikowi napój. Westchnęłam, przyglądając się tej scenie, po czym ruszyłam w stronę baru.
-Jak się masz?- usłyszałam, niski, męski głos dochodzący zza moich pleców.
-Hej- przytuliłam do Marc'a- W sumie nawet dobrze, a ty?- spojrzał na mnie znad swoich brwi, większość z dziewczyn mogłaby odpłynąć pod jego wpływem.
-Zmęczyłem się po odprowadzaniu pijanego Pedro z powrotem do hotelu- uśmiechnął się na to wspomnienie. Uśmiech miał równie oszałamiający co sam wzrok. Poczułam jak moje policzki oblewają się  rumieńcem.
-No rozumiem, że jestem pociągający, no ale...- zaśmiał się głęboko, dotykając mojego policzka.
-To twoja wina!- parsknęłam śmiechem, łapiąc go za rękę.
-Przepraszam, że urodziłem się boski!- powiedział z udawanym smutkiem składając ręce, jak do modlitwy. Szturchnęłam go w ramie szykując, ripostę, ale przerwały mi czyjeś ciepłe dłonie, obejmujące moje ramiona.
-Porwę ją na chwilę do tańca- zakończył naszą sprzeczkę Leo całując mnie przelotnie w policzek. Bartra popatrzył na niego z dezaprobatą, wydął wargi, i odszedł. Messi, natychmiast wykorzystał okazję i z typowym dla siebie sprytem złapał mnie za rękę zaciągając na parkiet.
-Ma się te wyczucie czasu- skomentował, gdy z głośników popłynęła, spokojna ballada. Napastnik objął mnie w pasie, gdy ja położyłam mu ręce na ramionach, tańczyłam w rytm piosenki rozkoszując się tą chwilą. Po dłuższej chwili podniosłam wzrok, żeby spojrzeć na przyjaciela, lecz moją uwagę przykuło jednak coś innego. Niedaleko od nas tańczyła Sara z Neymarem, kołysali się, przytuleni do siebie. Moja "siostra" jedną ręką obejmowała szyję chłopaka, a drugą miała splecioną z jego. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Natychmiast uwolniłam się z uścisku Leo biegnąc w stronę wyjścia.

_____________________________________________

Powiem a raczej napiszę wprost. Martwi mnie brak komentarzy pod rozdziałami . Rozumiem, że to dopiero 3 rozdział a początki są zwykle najtrudniejsze. Mimo to odczuwam tą niepewność i zadaję sobie pytania- czy blog jest fajny albo czy jest w ogóle sens by go prowadzić? Tak więc jak śledzisz losy barcy i sióstr Enrique to zostaw komentarz.

 
 
Czytasz = komentujesz
 
I tak dla rozluźnienia atmosfery macie naszego pijaczka wraz z Milanem *.*
 


piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 2



Neymar miał rację - droga z lotniska do domu mojego ojca do krótkich nie należała ale na nudę narzekać też nie mogłam. Chłopak śpiewał piosenki lecące w radiu robiąc przy tym głupie miny. Szczerze mówiąc strasznie je kaleczył. Przestawiał słowa, niekiedy nawet śpiewał coś innego niż powinien. Nie zmienia to faktu, że poprawił mi humor a podróż szybko minęła co chyba było tą gorszą stroną.
Dom taty był piękny, taki o jakim kiedyś marzyłam. Szkoda tylko, że mogę w nim zamieszkać dopiero po tylu latach. W pewnym momencie na podjazd wjechał samochód, z którego wysiadł nie kto inny jak mój ojciec. Przywitał się z Neymarem uściśnięciem dłoni a do mnie się uśmiechnął.
-Cieszę się, że cię widzę. Straszne korki były?- z  pytaniem zwrócił się do Neya, który właśnie wyjmował z bagażnika moje walizki.
-Właśnie nie- odpowiedział.
-O to dziwne....no zapraszam do środka- ruszyliśmy za nim. Cały czas trzęsły mi się ręce. Rozmowa z tatą była dość drętwa. Ciekawiło mnie jak to się potoczy dalej. Za chwilę miałam poznać siostry i macochę - osoby, które mogłam pokochać lub znienawidzić. Musiałam jednak na to jeszcze trochę poczekać bo dziewczyn nie było w domu . Z jednej strony to dobrze, miałam czas na rozmowę z tatą. Pochwalił się, że Neymar jest jednym z najlepszych piłkarzy w Barcelonie. Pewnie większość z was się zdziwi, że nie wiedziałam, że jest piłkarzem, że gra w klubie mojego ojca. Nie jestem jakąś fanką piłki nożnej. Wiem tyle co usłyszę przypadkiem w radiu czy telewizji. Znam takich piłkarzy jak Messi czy Ronaldo i tyle.
Minęło ponad pół godziny od mojego przyjazdu, gdy do domu wróciła macocha. Była to dość wysoka kobieta o ciemnym odcieniu skóry, czarnych włosach i brązowych oczach. Na twarzy miała małe oznaki starości ale mimo to wyglądała pięknie. Gdy mnie zobaczyła na jej usta wkradł się ciepły uśmiech, który mi dodał odwagi i sprawił, że poczułam się o wiele bardziej komfortowo w jej towarzystwie.
-Ty pewnie jesteś Sara- bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Tak to ja- odparłam
-Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać jestem Ann
-Nawzajem- uśmiechnęłam się. W tym samym momencie usłyszałam trzask drzwiami. Po chwili w salonie pojawiła się drobna postać, która rzuciła się w ramiona Neymara. Brazylijczyk okręcił się z nią wokół własnej osi.
-Nie było cię na treningu- stwierdziła
-Masz racje a powodem była misja od twojego taty- zaśmiał się nie spuszczając z niej wzroku.
-A cóż to mój ojciec kazał ci zrobić- zapytała a Ney kiwnął głową w moim kierunku.
-Saro to jest Catia młodsza z moich córek- głos zabrała Ann a Catia odburknęła " tylko o 5 minut" po czym mnie przytuliła.
-Och a to jest Nicole- wskazała na wchodzącą do pomieszczenia dziewczynę. Mimo, że była to siostra bliźniaczka Catii to nie były identyczne, bardzo podobne ale nie do tego stopnia żebym miała problemy z ich odróżnieniem. Hiszpanka stała w miejscu lekko otępiała ale po chwili odszukała wzrokiem mnie i powtórzyła gest siostry. Ney nagle oświadczył, że musi się zbierać. Pocałował w policzek moją "najmłodszą" siostrę i już go nie było a ja poczułam się strasznie głupio. Próbowałam zarywać do chłopaka mojej siostry.. cóż to jest nauczka na przyszłość.


Ze snu wyrwały mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez nie zasłonięte okno. Jak wczoraj wróciliśmy do domu było już ciemno i zapomniałam je zasłonić. Tata pokazywał mi Barcelonę. Miałam okazję z nim porozmawiać i upewnić się, że na prawdę nie mam mnie głęboko w dupie. Były z nami też Catia i Nicole. Ta druga dziwnie się zachowywała. Prawie wcale się nie odzywała, jakby była nieobecna umysłem z nami tylko gdzieś indziej. Może była zazdrosna? Ale o co? To ja powinnam być zazdrosna w końcu one od urodzenia miały ojca na co dzień nie to co ja ale jakoś tego jeszcze nie wypomniałam i jak na razie nie zamierzam.
Ześlizgnęłam się z wygodnego łóżka. Po moim ciele przeszło saldo nieprzyjemnych dreszczy w momencie, gdy moje stopy zetknęły się z zimnymi panelami. W szybkim tempie znalazłam się przy szafie, z której wyciągnęłam potrzebne ubrania po czym ruszyłam do łazienki, gdzie się ubrałam i wykonałam poranną toaletę. Kiedy wykonałam poranne czynności - udałam się do kuchni, gdzie siedziały Ann i Nicole. Żona mojego taty smażyła naleśniki a siostra siedziała przy stole z psem na kolanach.
-Dzień dobry- odezwałam się siadając przy stole obok Niki.
-O dzień dobry! Jak się spało?- zapytała Ann obdarzając mnie ciepłym uśmiechem.
-A dobrze, dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.
-To bardzo się cieszę, pierwsze noce w nowym miejscu przeważnie nie należą do najlepszych, dobrze, że ty nie masz takiego problemu- powiedziała a następnie postawiła przede mną i Nicole naleśniki.
-A gdzie jest tata i Catia?- zapytałam.
-Pojechali na trening- momentalnie pożałowałam tego pytania. Praktycznie cały wczorajszy wieczór moje myśli zaprzątał Neymar. Nie miałam bladego pojęcia dlaczego nie mogłam pozbyć się Brazylijczyka z mojego umysłu. Faktem jest, że gdybym powiedziała, że napastnik mi się nie podoba - skłamałabym, jednak to najprawdopodobniej chłopak mojej siostry a ja nie zamierzałam wtrącać się w cudze związki. Z drugiej strony był Dominik, do którego żywiłam duże uczucie więc dlaczego ciągle w głowie mam Neya?
-Idziesz ze mną?- z zamyślenia wyrwała mnie Nicole.
-Gdzie?
-Do taty i Catii- odpowiedziała a ja pokiwałam twierdząco głową.

*Catia*

Dzisiaj mało kto miał ochotę na ten trening. Większość była tu byle być, nawet ojciec pofolgował dzisiaj chłopakom. Większość rozłożyła się na murawie. Oczywiście znalazły się wyjątki jak na przykład Neymar, który strzelał karne na pustą bramkę a następnie cieszył się jakby właśnie strzelił gola decydującego o wygranej mundialu. Niedaleko mnie stało jego radio, z którego leciały jakieś dzikie rytmy.
-Ney, możesz to wyłączyć?- spojrzałam na niego błagalnie.
-Czekaj, czekaj...patrz teraz będzie gol- tak, Neymar nie chcesz czegoś zrobić to zmień temat. Niestety chłopaczek się przeliczył i trafił w poprzeczkę. W tym samym momencie usłyszałam głośny śmiech Pique, który następnie oświadczył, że pokaże Brazylijczykowi jak się strzela gole. Oparłam głowę na ramieniu siedzącego obok Jordiego i obserwowałam wyczyny Gerarda. Chłopak na początku położył się na brzuchu w bliżej nie określonym celu, następnie wsadził wskazujący palec do buzi a później uniósł go do nieba, w końcu wziął rozbieg i.... byłby gol gdyby nie Claudio, który nie wiadomo kiedy pojawił się przy bramce.
-A myślałem, że Claudio nie zdąży dobiec i Masip powie "pokaże ci jak się broni"- oświadczył Marc robiąc w powietrzu cudzysłów.
-Catia, robimy jutro imprezę, przyjeżdżają między innymi Bojan, David, Alexis, Victor. Mamy nadzieję, że przyjdziecie z Nicole- powiedział Pedro.
-I Sarą.
-Racja, to będziecie?- dopytywał.
-Myślę, że tak.