niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6




*Oczami Sary*
Po zachowniu dziewczyn mogłam mieć pewność, że nie mają ochoty na rozmowę ze mną. Więc moją ostatnią nadzieją był Ney. Zapukałam do drzwi frontowych.
-Hej- uśmiechnął się otwierając mi drzwi. Pomimo, że wyglądał na szczególnie zmęczonego, wciąż był zabójczo przystojny.
-Cześć- odpowiedziałam, czując jak moja twarz oblewa się rumieńcem -Możemy porozmawiać?- spytałam nie za bardzo wiedząc jak i o czym z nim rozmawiać.
-Pewnie, wejdź- po raz kolejny posłał mi jeden ze swoich zabójczych uśmiechów  i machnięciem ręki wpuścił do środka. -O czym chciałaś rozmawiać?- spytał,
kiedy oboje usadowiliśmy się na skórzanej, białej kanapie.
-Eeee...- wydukałam- W sumie to nie wiem- bo naprawdę nie wiedziałam, przyszłam tu w ZUPEŁNIE innych celach. Ney, w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami i sięgną po
szklankę z wodą, którą wcześniej dostrzegłam na małym stoliku.
-Więc co u Ciebie?- podjął inwencję rozmowy.
-Nie wiem, w sumie dobrze...chyba- westchnęłam a moje ciało ogarną dreszcz kiedy chłopak położył swoją rękę na mojej. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam
prosto w jego  oczy szukając w nich zgody na to co zamierzałam zrobić.

*Oczami Neymara*
Kiedy Sara przyszła wcale nie miałem ochoty na rozmowę z nią. Z drugiej strony nie mogłem tak po prostu jej wyrzucić. Nie wiedziałem po co tu przyszła. Choć wyglądała na onieśmieloną, jej późniejsze zachowanie wskazało na coś kompletnie innego. W życiu bym nie powiedział, że będzie próbowała mnie pocałować. Byłem nie mało zaskoczony przez co nasze usta zetknęły się ze sobą ale na szczęście w porę się opamiętałem. Gdyby nie,to mógłbym tego żałować
-Co ty robisz?- zapytałem najdelikatniej jak potrafiłem. Nie chciałem jej urazić.
-J-ja...chyba mi się podobasz- wyjąkała cicho.
-Co? Nie,nie,nie. To nie może być prawda- zdecydowanie zbyt gwałtownie zerwałem się z kanapy i zacząłem nerwowo chodzić po salonie- powiedz, że żartujesz- spojrzałem na Sarę, miała łzy w oczach.
-Ty tego samego nie czujesz- stwierdziła szlochając.
-Przepraszam, ale nie mogę.. Sara!- nie zdążyłem dokończyć bo dziewczyna wybiegła  z mojego mieszkania z płaczem.


*Oczami Catii*
Siedziałam na przydomowym tarasie, czekając na przyjaciela. Zastanawiałam się co mam mu właściwie powiedzieć. Może " Cześć Rafael, wczoraj się całowaliśmy a masz rozciętą wargę bo Alexis nie potrafi nad sobą zapanować" przecież to kompletnie nie ma sensu.
-Hej piękna- usłyszałam głos Rafy dochodzący gdzieś zza moich pleców. Delikatnie zarumieniłam się na słowo "piękna" , miałam nadzieję, że mój delikatny makijaż to skutecznie zakryje.
-Hej- uśmiechnęłam się ruszając w stronę chłopaka. Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił. Pęknięta warga dwunastki świadczyła o tym, że będę musiała się zaraz gęsto tłumaczyć.
Postanowiłam to zrobić od razu, im szybciej tym lepiej. Z lekkim ociąganiem wyjaśniłam mu wczorajszą sytuację.
-Przepraszam- wyjąkał, gdy dokończyłam.
-To nic, czasu nie cofniemy- westchnęłam dość obojętnie.
-Dobra, jesteśmy- burknął pocierając dłońmi skroń. Wyskoczyłam z samochodu i praktycznie biegiem ruszyłam przed siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szatni. Już miałam przekraczać próg, kiedy usłyszałam głos trenera.
-Co tu robisz ?- spojrzałam na niego jak na idiotę- nie wiesz, że trening jest odwołany? Nie dostałaś sms'a?- wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon. Kurczę faktycznie.
-Dostałam. Przepraszam miałam wyciszony telefon. Mogłabym jednak trochę poćwiczyć?- zapytałam z nadzieją w głosie. Nie miałam zamiaru jeszcze wracać do domu. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć.
-A proszę bardzo- uśmiechnął się życzliwie i poszedł w swoją stronę.
Postanowiłam postrzelać karne na pustą bramkę, tak jak Ney kilka dni temu tylko, że nie cieszyłam się za każdym razem, gdy piłka lądowała w siatce. Dla mnie było to coś w rodzaju odreagowania.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach chociaż za wszelką cenę próbowałam je zatrzymać.
-Catia!- ujrzałam Rafaela wbiegającego na murawę -nie płacz- westchnął obejmując mnie ramionami. Poczułam zapach jego perfum. Tą chwile przerwał nam czyiś głos.
-Serio?- warknął a brazylijczyk odwrócił się by zobaczyć kto jest naszym gościem.
-Alexis- syknął Rafinha. Słysząc to imię gwałtownie oderwałam się od chłopaka.
-Chciałem porozmawiać z Cat ale widzę, że znalazła już partnera do rozmów- ostatnie słowa wykrzyczał po czym się odwrócił i ruszył w stronę wyjścia.
-Alexis!- zawołałam za chłopakiem a ten się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Nie będę z tobą rozmawiał, poza tym przecież masz Rafaela- spiorunował mnie wzrokiem.
-To prawda- wtrącił wspomniany chłopak. Teraz obaj mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. Po chwili Alexis spojrzał na mnie, w jego oczach widziałam coś w rodzaju bólu. Zacisnął pięści i odszedł.
-Spokojnie- wyszeptał Rafa składając krótki pocałunek na moim czole.
-Nie- krzyknęłam sama zaskoczona moją reakcją- idę do domu- burknęłam już spokojniej czując jak pieką mnie oczy od napływających łez. Kiedy się to wszystko skończy? Mam już dość.

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 5

*Oczami Nicole*
Siedzieliśmy na schodach już dłuższą chwilę, jednak nadal jedyne co potrafiłam zrobić w tej sytuacji, to przepraszać, za to, że jestem taką idiotką. Ney głaskał mnie po głowie, siedziałam na jego kolanach obejmowałam go w pasie jedną ręką, drugą nadal trzymałam w jego włosach.
-Jesteś zły?- zapytałam drżącym głosem. Wyplątałam swoje palce z jego włosów i splątałam nasze dłonie. Chłopak uśmiechną się szeroko, oczy błyszczały mu od niedawnych łez.
-Jak mógłbym być na Ciebie zły?- pogładził mnie po policzku nadal się uśmiechając.- A ty?
-To ja się tu zachowałam jak niewdzięczna suka. - chłopak skarcił mnie wzrokiem.
-Nie mów tak- burknął. Pocałował mnie w czubek głowy- Nel..- spojrzałam na niego pytająco.- Muszę z tobą porozmawiać...- po tych słowach zapadła niezręczna cisza, którą na całe szczęście przerwał mój telefon.
-Halo?
-Nicole, muszę z tobą porozmawiać, pilnie. Do zobaczenia w domu- powiedziała na jednym wydechu i natychmiast się rozłączyła.
-Muszę lecieć- rzuciłam szybko w stronę Neymara i pobiegłam do domu.

*Oczami Catii*
Cała droga do mojego domu przebiegła w ciszy. W głowie miałam mętlik. Alex jakoś też nie palił się do rozmowy, co mnie cieszyło. Wszystko co teraz było mi potrzebne to cisza. Nie zauważyłam nawet kiedy wjechaliśmy na podjazd. Chilijczyk próbował pogłaskać mnie po policzku ale się odsunęłam.
-Co się stało?- zapytał ale odpowiedziała mu cisza.- Catia spójrz na mnie- niechętnie wykonałam jego polecenie- Czemu się tak zachowujesz?
-Nie powinieneś go bić, Alexis- stwierdziłam patrząc prosto w jego ciemne tęczówki.
-Broniłem cię
-On nic takiego złego nie zrobił- widziałam jak zaciska zęby.
-To jak Ci się podobało to trzeba było z nim zostać- podniósł głos.
-Alexis...
-Co Alexis?! Miałby cię próbować zgwałcić, żebyś doceniła, że tam się wtedy pojawiłem?!- uderzył w kierownicę.
-Wiesz co? Ta rozmowa nie ma sensu- oświadczyłam wysiadając z auta.
-Idź do Rafaela, z nim rozmowa zapewne będzie miała sens!- krzyknął za mną.
Wbiegłam zapłakana do domu i nie zwracając uwagi na Nicole ruszyłam do swojego pokoju.

*Dzień później*

Dwa razy zapukałam w drewnianą powłokę. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza by następnie zobaczyć Rafę w kiepskim stanie. Chłopak uśmiechnął się do mnie i wpuścił do mieszkania.
-Widzisz co mam na twarzy?- wskazał na zaschniętą krew, która wcześniej spływała z rozciętej wargi.
-Przepraszam- wyszeptałam spuszczając głowę.
-Ty mi to zrobiłaś?- zaśmiał się a ja pokręciłam przecząco głową
-Ty nic nie pamiętasz- stwierdziłam dalej wpatrując się w czubki swoich butów. Brazylijczyk podszedł do mnie i uniósł mój podbródek tak żebym na niego spojrzała.
-Ej nie smuć się. Ogarnę się i pójdę z tobą na trening a po drodze wszystko mi opowiesz, tak?


*Oczami Sary*
Chwiejnym krokiem wracałam do domu, rozmyślając o całej imprezie. A zwłaszcza o pewnym 22-letnim napastniku. Za nim zdążyłam się zorientować kiedy, znalazłam się w przedpokoju własnego domu.
-Jestem!- rzuciłam, domyślając się, że pewnie większość domowników, już dawno opuściła mieszkanie, jednak się myliłam. Pierwszą osobą jaką zauważyłam, była Catia, stała przy dużym lustrze upinając włosy w kucyk.
-Idziesz na trening?- spytałam, kiedy szatynka, zwróciła na mnie uwagę.
-Tak, zaraz wychodzę- obdarzyła mnie uśmiechem, sięgając po torbę. Wiedziałam, jednak, że coś ją martwi.
-Coś się stało?- spytałam, kładąc rękę na jej ramieniu.
-Nie- rzuciła zbyt ostro niż było to konieczne. Poddając się, odsunęłam od niej i ruszyłam w stronę salonu.
-Hej- zawołałam, kiedy, na jednym z foteli zobaczyłam Nicole, zatopioną w lekturze. Ta jednak nie obdarzyła mnie nawet spojrzeniem.
-Coś się stało?- ponowiłam pytanie wcześniej zadane Catii. Co ich wszystkich ugryzło? W odpowiedzi, moja siostra jedynie wyszła z pokoju.