piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 7

*Oczami Catii*
Poczułam dziwną gulę w gardle gdy po przekroczeniu progu kawiarni ujrzałam jak zwykle punktualnego Iniestę. Powoli ruszyłam w kierunku stolika przy, którym siedział. W głowie próbowałam ułożyć sobie informację, które planowałam mu przekazać. Miałam wielką nadzieję, że pomoże mi uporać się ze zdarzeniami mającymi miejsce w ostatnim czasie. Podeszłam do ósemki i pocałowałam go w policzek na powitanie, następnie usiadłam na przeciwko. Andres bacznie się we mnie wpatrywał, zupełnie jakby chciał z mojej twarzy odczytać, czemu poprosiłam go o to spotkanie skoro i tak za jakieś 2 godziny byśmy się zobaczyli na treningu. Jego mina wskazywała na to, że domyślił się jednego.
-Stało się coś- bardziej stwierdził, niż zapytał.-Jest to związane z Alexisem?
-Dlaczego myślisz, że to o niego chodzi- zapytałam
-No wiesz... Widziałem, was wczoraj na tej imprezie. Gerard powiedział, że razem wyszliście.
-Odprowadzaliśmy Adriano i Rafaela do ich domów... Andres, między innymi o tym chciałam z tobą porozmawiać.- opowiedziałam mu to, co działo się w domu Rafy, interwencji Sancheza, późniejszej kłótni z nim, a także tej na treningu. Iniesta słuchał mnie, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, co jeszcze bardziej utrudniało mi wypowiadanie kolejnych zdań.
-Widzisz Catia, Alexis chciał dobrze, a wyszło...
-Jak zwykle- dokończyłam.
-No właśnie. Nie dziw mu się, że się wściekł, gdy zobaczył Rafaela..
-Nie dziwię ale...- przerwałam.
-Tak?
-Dalej uważam, że nie powinien go bić.
-Uparta jesteś- pokręcił głową z uśmiechem- Spróbuj go zrozumieć
-Co tu rozumieć?
-To były emocje. Porozmawiaj z nim, wyjaśnicie sobie pewne sprawy i będzie cacy- wzruszył ramionami.
-Z nim się nie da teraz normalnie porozmawiać, zaraz się zacznie drzeć..
-Tylko nie zapomnij zabrać ze sobą młodego Alcantary.
-Dobrze, zrozumiałam aluzję- lekko podniosłam głos przez co zwróciłam uwagę kilku osób w kawiarni. Zaś ja sama udałam, że interesują mnie, moje palce, którymi wystukiwałam o blat jakiś rytm.-Dobra, pogadam z nim- wyszeptałam to na tyle głośno, żeby dotarło do uszu Hiszpana.
-Zobaczysz, że wszystko się ułoży- powiedział, kładąc swoją dłoń na mojej widząc, że inaczej nie zwróci mojej uwagi. Uniosłam głowę, a ten się uśmiechną.
-Zaraz mam trening- stwierdził patrząc na zegarek wiszący na ścianie.
-Idę z tobą- oświadczyłam.
-A nie miałaś czasem pogadać z Alexisem?
-Pogadam tylko... Później.
-Catia- jękną jakby jego, budowany przez pół dnia domek z kart runą przeze mnie.
-Wiem co robię, po za tym muszę sobie to jeszcze jakoś ogarnąć.

*Oczami Nicole*
Od: Ney <3: "Przyjdź do parku, na tą ławkę nad rzeką o 19. Proszę, pilne"
Doskonale, wiedziałam, o jaką ławkę mu chodzi. Mój wzrok powędrował w stronę zegarka. 18:30, park był oddalony o prawie 2 kilometry od mojego domu. Muszę wychodzić. Moje rozmyślania, przerwał dźwięk zamykanych drzwi, chwilę później dostrzegłam zapłakaną Sarę.
-Co się stało?- spytałam podchodząc do dziewczyny. Mogę jej nie lubić, ale była moja siostrą..
-Masz to czego chciałaś.
-Ale czego ja chciałam?- byłam zaskoczona jej zachowaniem. Wyglądała jakby miała ochotę mnie zasztyletować.
-Neymara- warknęła. O co jej chodzi?!
-Co.. Ale...- zaczęłam szukając odpowiednich słów.
-On i tak jest mój.- spiorunowała mnie wzrokiem. Ugryzłam się w język, żeby nie stwierdzić, że chłopak to nie zabawka, jednak powstrzymałam mając na celu wyjaśnienie jej innej sprawy.
-Posłuchaj, nie wiem jak masz ze mną problem. I nie wiem co Ci zrobiłam, ale takie komentarze możesz sobie darować.
-Jaki ja mam z tobą problem?! Ty masz problem sama ze sobą. Suka!- wrzasnęła i pobiegła po schodach. W głowie huczało mi od natłoku myśli. Czego ode mnie chciał Ney, i co takiego jej powiedział, że postanowiła mnie zabić.

-Przyszłaś- uśmiechną się, gdy na powitanie pocałowałam Brazylijczyka w policzek.
-Chciałeś ze mną rozmawiać- stwierdziłam siadając obok niego.
-Chciałem do kończyć to, co zacząłem w tedy na schodach.-  wyszeptał, a ja poczułam, że z mojej twarzy odpływają wszystkie kolory. Przed oczami przemkną mi obraz, wrzeszczącej na mnie Sary.
-Ney, ale...-zaczęłam.
-Nie. Teraz ja mówię- wysyczał ostrzegawczym tonem.
-Neymar. Sara płakała. Przez Ciebie prawda?- rzuciłam czując jak wzbiera we mnie złość.
-Nell
-Odpowiedz!- podniosłam głos. Spojrzał na mnie otępiały.
-To nie była moja wina, że wparowała do mojego domu, próbując mnie pocałować!- wzniósł ręce do góry w obronnym geście.- Nie zrobiłem jej nic złego- jękną. Zacisnęłam ręce w pięści próbując go nie zdzielić.
-Po co ja tu przychodziłam...- nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Po prostu odwróciłam się od chłopaka i zaczęłam iść przed siebie.
-Cholera... Nicole, usiłuję Ci powiedzieć, że Cię kocham!- krzykną, po chwili uderzając się otwartą dłonią w czoło. A mnie wmurowało. On chciał mi co...?
___________________________________________________________________
Musicie, wybaczyć, tak długi odstęp czasu, pomiędzy rozdziałami. Niestety, wyniknęły drobne problemy. Całą odpowiedzialność biorą na siebie. :/ /Nameless past

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6




*Oczami Sary*
Po zachowniu dziewczyn mogłam mieć pewność, że nie mają ochoty na rozmowę ze mną. Więc moją ostatnią nadzieją był Ney. Zapukałam do drzwi frontowych.
-Hej- uśmiechnął się otwierając mi drzwi. Pomimo, że wyglądał na szczególnie zmęczonego, wciąż był zabójczo przystojny.
-Cześć- odpowiedziałam, czując jak moja twarz oblewa się rumieńcem -Możemy porozmawiać?- spytałam nie za bardzo wiedząc jak i o czym z nim rozmawiać.
-Pewnie, wejdź- po raz kolejny posłał mi jeden ze swoich zabójczych uśmiechów  i machnięciem ręki wpuścił do środka. -O czym chciałaś rozmawiać?- spytał,
kiedy oboje usadowiliśmy się na skórzanej, białej kanapie.
-Eeee...- wydukałam- W sumie to nie wiem- bo naprawdę nie wiedziałam, przyszłam tu w ZUPEŁNIE innych celach. Ney, w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami i sięgną po
szklankę z wodą, którą wcześniej dostrzegłam na małym stoliku.
-Więc co u Ciebie?- podjął inwencję rozmowy.
-Nie wiem, w sumie dobrze...chyba- westchnęłam a moje ciało ogarną dreszcz kiedy chłopak położył swoją rękę na mojej. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam
prosto w jego  oczy szukając w nich zgody na to co zamierzałam zrobić.

*Oczami Neymara*
Kiedy Sara przyszła wcale nie miałem ochoty na rozmowę z nią. Z drugiej strony nie mogłem tak po prostu jej wyrzucić. Nie wiedziałem po co tu przyszła. Choć wyglądała na onieśmieloną, jej późniejsze zachowanie wskazało na coś kompletnie innego. W życiu bym nie powiedział, że będzie próbowała mnie pocałować. Byłem nie mało zaskoczony przez co nasze usta zetknęły się ze sobą ale na szczęście w porę się opamiętałem. Gdyby nie,to mógłbym tego żałować
-Co ty robisz?- zapytałem najdelikatniej jak potrafiłem. Nie chciałem jej urazić.
-J-ja...chyba mi się podobasz- wyjąkała cicho.
-Co? Nie,nie,nie. To nie może być prawda- zdecydowanie zbyt gwałtownie zerwałem się z kanapy i zacząłem nerwowo chodzić po salonie- powiedz, że żartujesz- spojrzałem na Sarę, miała łzy w oczach.
-Ty tego samego nie czujesz- stwierdziła szlochając.
-Przepraszam, ale nie mogę.. Sara!- nie zdążyłem dokończyć bo dziewczyna wybiegła  z mojego mieszkania z płaczem.


*Oczami Catii*
Siedziałam na przydomowym tarasie, czekając na przyjaciela. Zastanawiałam się co mam mu właściwie powiedzieć. Może " Cześć Rafael, wczoraj się całowaliśmy a masz rozciętą wargę bo Alexis nie potrafi nad sobą zapanować" przecież to kompletnie nie ma sensu.
-Hej piękna- usłyszałam głos Rafy dochodzący gdzieś zza moich pleców. Delikatnie zarumieniłam się na słowo "piękna" , miałam nadzieję, że mój delikatny makijaż to skutecznie zakryje.
-Hej- uśmiechnęłam się ruszając w stronę chłopaka. Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił. Pęknięta warga dwunastki świadczyła o tym, że będę musiała się zaraz gęsto tłumaczyć.
Postanowiłam to zrobić od razu, im szybciej tym lepiej. Z lekkim ociąganiem wyjaśniłam mu wczorajszą sytuację.
-Przepraszam- wyjąkał, gdy dokończyłam.
-To nic, czasu nie cofniemy- westchnęłam dość obojętnie.
-Dobra, jesteśmy- burknął pocierając dłońmi skroń. Wyskoczyłam z samochodu i praktycznie biegiem ruszyłam przed siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szatni. Już miałam przekraczać próg, kiedy usłyszałam głos trenera.
-Co tu robisz ?- spojrzałam na niego jak na idiotę- nie wiesz, że trening jest odwołany? Nie dostałaś sms'a?- wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon. Kurczę faktycznie.
-Dostałam. Przepraszam miałam wyciszony telefon. Mogłabym jednak trochę poćwiczyć?- zapytałam z nadzieją w głosie. Nie miałam zamiaru jeszcze wracać do domu. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć.
-A proszę bardzo- uśmiechnął się życzliwie i poszedł w swoją stronę.
Postanowiłam postrzelać karne na pustą bramkę, tak jak Ney kilka dni temu tylko, że nie cieszyłam się za każdym razem, gdy piłka lądowała w siatce. Dla mnie było to coś w rodzaju odreagowania.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach chociaż za wszelką cenę próbowałam je zatrzymać.
-Catia!- ujrzałam Rafaela wbiegającego na murawę -nie płacz- westchnął obejmując mnie ramionami. Poczułam zapach jego perfum. Tą chwile przerwał nam czyiś głos.
-Serio?- warknął a brazylijczyk odwrócił się by zobaczyć kto jest naszym gościem.
-Alexis- syknął Rafinha. Słysząc to imię gwałtownie oderwałam się od chłopaka.
-Chciałem porozmawiać z Cat ale widzę, że znalazła już partnera do rozmów- ostatnie słowa wykrzyczał po czym się odwrócił i ruszył w stronę wyjścia.
-Alexis!- zawołałam za chłopakiem a ten się zatrzymał i spojrzał na mnie.
-Nie będę z tobą rozmawiał, poza tym przecież masz Rafaela- spiorunował mnie wzrokiem.
-To prawda- wtrącił wspomniany chłopak. Teraz obaj mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. Po chwili Alexis spojrzał na mnie, w jego oczach widziałam coś w rodzaju bólu. Zacisnął pięści i odszedł.
-Spokojnie- wyszeptał Rafa składając krótki pocałunek na moim czole.
-Nie- krzyknęłam sama zaskoczona moją reakcją- idę do domu- burknęłam już spokojniej czując jak pieką mnie oczy od napływających łez. Kiedy się to wszystko skończy? Mam już dość.